Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 listopada 2016

Trampkami przez Polszę. "13"















































Nazajutrz przyszedł czas, by ruszyć rozleniwione tyłki na jakąś, choćby małą przejażdżkę. Pogoda w dalszym ciągu źle się prezentowała, ale Ziółek obczaił w swym magicznym telefonie, że padać ma dopiero po południu. Ponieważ nie czułam się najlepiej wsiedliśmy na jeden motocykl i pognaliśmy do położonego niedaleko Zamku Dunajec w Niedzicy.

Pomimo, że od momentu zrobienia prawa jazdy boję się jeździć z tyłu, tym razem było mi to obojętne. Strzeliste wierzchołki Tatr, otulone złowrogimi cumulusami, wprawiły moją głowę  w nieustanny wir. Oj było na co patrzeć. Prawie w ogóle nie zwracałam też uwagi na za ciasne spodnie, które boleśnie wpijały mi się w 4 litery. W związku z zapowiadaną mżawką, zamieniłam wygodne jeansy na wysłużone, przeciwdeszczowe macny.

Parking pod zamkiem był duży, ale uwaga ... nie dla motocykli. "Bo to to to to... komuś się może spodobać, przewróci się, krzywdę komuś zrobi..." Nie było dyskusji, obok wjazdu, też nie mogliśmy zostawić naszego blaszanego rumaka. A kit w oko. Wjechaliśmy ciupkę wyżej i zaparkowaliśmy przy restauracji, Właścicielka tego lokalu, zapytana o takową możliwość nawet nie mruknęła, skinęła tylko potakująco głową na zgodę, uśmiechając się przy tym lekko. 

Spóźniliśmy się odrobinę na wejście z przewodnikiem, ale pędząc truchtem przez piękny podjazd ( niestety wypełniony targiem próżności z chińskimi podróbami tradycyjnych pamiątek), dobiliśmy do naszej grupy. Młodziutka, lekko przytyta Góralka z niezwykła lekkością opowiadała nam historię i legendy zwiedzanej budowli. Schemat, jak poprzednio, ten sam... Niemcy,... .itd. Średniowieczna warownia przepięknie położona nad Zbiornikiem Czorsztyńskim ( w oddali widać też ruiny Zamku Czorsztyńskiego),  długo była punktem granicznym z Węgrami. Po pierwszej wojnie światowej przeszła w ręce Polaków, i teraz spełnia funkcje turystyczne: muzeum i hotel. Jak przystało na piękną twierdzę, była też miejscem akcji wielu filmów i seriali: "Zemsta", "Janosik", "Wakacje z duchami".

Po dość krótkim zwiedzaniu zeszliśmy do wozowni popodziwiać starodawne fury, a potem na tamę, by cyknąć kilka panoramicznych fotek. Jakaś Pani, która dziarsko przypedałowała do Niedzicy rowerkiem, również poprosiła o zrobienie pamiątkowego zdjęcia.

Marzyłam o zupie borowikowej podawanej w Karczmie Widokowej w Bukowinie Tatrzańskiej. Zwiedzanie wszak powoduje głód :) Jeju jakie z nas głodomory, nic tylko o jedzeniu. 
Nie jestem  pewna czy wspomniana knajpka urzeka mnie jedzeniem, czy widokiem z werandy, ale za każdym razem, gdy tam jesteśmy, jest to nasz punkt obowiązkowy. Panorama Tatr Wysokich, niezależnie od pogody wbija z wrażenia w wysłużone od nadmiaru turystów krzesełka.  
Siedzieliśmy, rozkoszując się obłędną zupą, wyglądającym od czasu do czasu słonkiem, a nieopodal Juhas wyprowadził olbrzymie stado owiec, ich dzwoneczki zawieszone u grubych, futrzanych szyj , grały nam skomplikowana melodię totalnego chillout'u.  
"Ziółek, ja nie wracam do domu."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz