Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 września 2016

Trampkami przez Polszę. "6"



























Ale przecież ile można siedzieć. Czas pojeździć. 
Do Bolkowa daleko się nie najechaliśmy. :) Zabłądziliśmy przy okazji nieco, bo zamiast pojechać po GPS'ie zasugerowaliśmy się wysokimi wieżami widocznymi na wzniesieniu. Podjechaliśmy pod mały, barokowy kościółek, zajrzeliśmy do skromnego wnętrza, przeczytaliśmy  tablicę informacyjną, minęliśmy się ze starszym małżeństwem wymieniając niewymuszone uśmiechy i wpisaliśmy zamek do nawigacji.

Sympatyczny Pan parkingowy wskazał nam jedyne miejsce w cieniu, wypisał bilecik, zostawiliśmy kurtki i kaski na motocyklach, po czym wystartowaliśmy pod niewielką górkę. Zwiedzanie zapowiadało się miło, gdyż niewielu turystów zdecydowało się podziwiać to miejsce w upalny dzień.  Przypomniało mi się, że przecież to tu odbywa się coroczny festiwal muzyki gotyckiej "Castle Party". Ciekawa byłam czy na zamku są widoczne jakieś elementy tej mrocznej, ale jednak kolorowej maskarady. Na szczęście dla budowli, nad bramą wjazdową do zamku wisiał tylko smętny zupełnie do niczego nie pasujący napis. 

Malownicze ruiny, niegdyś okazałej budowli z miejscowego kamienia wprawiły nas w jakiś romantyczny nastrój. Dopiero dawny loch głodowy nas z niego wytrącił. :) Wspinaliśmy się też po krętych schodkach, wąskimi przejściami na charakterystyczną dla tego miejsca wieżę z dziobem. Na szczycie pstryknęliśmy sporo fotek i z typowym już dla nas zamyśleniem wsłuchiwaliśmy się w mocno wiejący wiatr. Następnie udaliśmy się do renesansowej części: Domu Niewiast, gdzie mieści się teraz muzeum. 

Tam też dowiedziałam się o co chodzi z karłem. Od dłuższego czasu, nieważne dokąd pojedziemy, zawsze gdzieś pojawia się karzeł. I tu, wchodząc na dziedziniec, zobaczyliśmy "Karczmę pod karłem". 
Okazało się bowiem, że Jakub Tau, błazen Bolka II zajmował się małym księciem, robił za niańkę. Legenda mówi, że Jakub przypadkowo upuścił na chłopca kulę armatnią tym samym pozbawiając Księcia Bolka potomka. Na rozkaz władcy, karzeł został ścięty, mimo iż zarzekał się , że nie chciał, że to przypadek. Ponoć, jego winy w tej bezsensownej śmierci rzeczywiście nie było. 
W mieście można zobaczyć bezramienny, pokutny krzyż z 1347 roku i ledwo widniejące inicjały książęcego błazna, który od ponad 700 lat przypomina ludziom tę opowieść.

Wróciliśmy do naszych Trampeczków, na które stopniowo zaczęło wchodzić bezlitosne słońce. Uroczy Pan parkingowy zagadnął nas, a skąd my ..., a dokąd my ... . Zagaił nieśmiało o swoim nastoletnim bratanku, który również pasjonuje się motocyklami i bardzo chciałby mieć "prawdziwą " maszynę, gdyż póki co śmiga na skuterku.
Rozliczyliśmy się za parking ( 2 zeta :) ), życzyliśmy sobie z Panem parkingowym dobrego dnia i pojechaliśmy w stronę zamku Książ. 

Ponieważ od dłuższego czasu Złoty Pociąg z Wałbrzycha przyciąga w te okolicę tysiące ludzi z całego świata, zastanawialiśmy się czy w ogóle tam zaglądać. Nie chciało nam się przepychać między spoconymi w upale ciałami. Zadecydowaliśmy, że podjedziemy i zobaczymy go z bliska, zrobimy foty, ale do środka nie będziemy już włazić. Zresztą, co my się stresujemy, na urlopie jesteśmy, się później postanowi. Jedźmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz