Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 sierpnia 2017

Deszczem w oko - Skandynawia - 4












Tego dnia przejechaliśmy sporo kilometrów w deszczu i wietrze. Cieszyłam się, bo mogłam w końcu zobaczyć kapkę szwedzkiego, nieautostradowego krajobrazu. Drewniane, czerwone domki, szerokie, złote pola, poukrywane za płotem drzew jeziorka. Wszystko wreszcie zaczynało się zgadzać  z moim wyobrażeniem o Skandynawii. 

Ostatkiem sił dotarliśmy na kemping. Tymczasowy przestój w letnich opadach jakby tylko czekał, aż weźmiemy się za rozkładanie i tak mokrego już namiotu. Bach...burza jak malowana. Dobrze, że nie przyszło nam do głowy ściągać kostiumów. Jeden z tamtejszych letników,  jeszcze przed nawałnicą rzucił z uśmiechem: "Chyba musicie się pospieszyć?!". "Serio?!"- pomyślałam nieco rozdrażniona.

Szwedzki geniusz, właściciel kempingu tuż przy sanitariatach i kuchni, wybudował przeszkloną wiatę. Stały w niej długie stoły i ławy, wygodny stary fotel, kanapa, radio ( którego antena została naprawiona polską ręką mojego Męża, użył...suszarki do naczyń), na półkach wisiały szwedzkie książki, były nawet rzutki ( niestety sama tarcza). Mogliśmy w niej spokojnie rozebrać się z przemokniętych ciuchów ( moja "szata astronauty" miała gdzieś przeciek, a Ziółek się nie dopiął), i zrobić sobie coś ciepłego do jedzenia. 

Wpadliśmy do rzeczonej wiatki jak po ogień, a siedzący tam Szwedzi krzyknęli na powitanie: " Oto szwedzkie lato!"ciesząc się jakby zobaczyli co najmniej papieża, byli już po kilku głębszych, więc i humory im dopisywały. Nam jeszcze też pomimo mokrych rewolucji. Gorąca herbata, która nigdy na wyjazdach w ciepłe kraje się nie przydawała, zabiła czający się w nas deszczowy smuteczek.   

Z lekką zazdrością patrzyliśmy jak nasi wiatkowi towarzysze pałaszują żółtą paciaję ( na moje oko ziemniaki utłuczone z marchwią, albo z dynią) i wielkie kawałki apetycznego mięsa. Na stole stała również ogromna whiskey... . A my ? Bigos ze słoika, resztki lekko czerstwego już chleba i herbata. Taki los. :) Ponieważ biesiadnicy z każdym łykiem alkoholu robili się coraz bardziej głośni, stwierdziliśmy, że czas najwyższy na kąpiel. Marzyłam o długim, gorącym prysznicu. Ta..., można było i owszem, jeśli miało się ze sobą 10 koron duńskich, by wrzucić je do magicznej czarnej skrzynki uwalniającej ciepłą wodę.  Nie chciało mi się w deszczu dygać na drugi koniec kempingu po jakiekolwiek pieniądze, załatwiłam temat kąpieli w umywalce. Ziółek miał ze sobą 2 złote, ponoć leciała mu ta ciepła woda i leciała ... . Cwaniura. :)

Następnego ranka wypełzniecie z namiotu było wyzwaniem, bo oczywiście jakże by inaczej znów padało.  Nie pomagały nawet myśli o norweskich winklach, drodze Troli i pysznych  łososiach. Humory nam padły zupełnie, w ciszy pakowaliśmy dobytek i ruszyliśmy dalej. Obiad jedliśmy pod daszkiem parkingu dla rowerów. Później stopy zaczęły marznąć w kompletnie przemoczonych butach, więc zatrzymaliśmy się, żeby zmienić skarpetki na suche, a całość zabezpieczyliśmy starym, dobrym sposobem...reklamówkami.

Na całe szczęście, popołudniem zjechaliśmy z autostrady! Pogoda się poprawiła i nasze nastroje również. Droga była bajeczna: pagórki, zakręty, kolorowe domy, fioletowe kwiaty podobne do naszej żółtej dziewanny, mnóstwo jeziorek, machający nam w pozdrowieniu ludzie. Co chwilę mijaliśmy też innych motocyklowych zapaleńców, z bananem uśmiechu wyrysowanym na twarzy. Nawigacja pokazywała, że Norwegia już tuż tuż. Jak nic będzie foto ze znakiem, że wjechaliśmy do Norge. Zatraceni w jeździe nie zorientowaliśmy się, że w kraju docelowym jesteśmy już dobrą godzinę. ;) Trafiliśmy do motocyklowego nieba!

Kemping, na którym stacjonowaliśmy tego dnia położony był w Halden, u podnóża pięknej twierdzy Frederiksten, wzniesionej na szczycie góry. Nie zważając na nic, pierwsze susy, bo to nie były kroki, skierowaliśmy na wzgórze skąd rozpościerał się widok na miasto i pierwszy fiord: Iddefjord. Śmiejąc się, skacząc i radując jak małe dzieci w sklepie z cukierkami, odkryliśmy, że dotarliśmy do jednego z miejsc, o którym śniliśmy. " Ziółek jesteśmy w Norwegii, czaisz?!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz