W dość romantyczny
sposób poznałam mojego ukochanego męża, który równie mocno
utrwalał w sobie podziw nad tymi majestatycznymi maszynami, jednak
nigdy nie podjął się wyzwania z różnych przyczyn, głównie
finansowych.
Los okazał się łaskawy
– Łukasz zrobił prawo jazdy, kupił motocykl, a ja jako
wspaniałomyślna żona nabyłam dla niego w ramach prezentu
urodzinowego cały kostium.
Rozpoczęła się nasza
największa życiowa przygoda.
Łukasz dość
sceptycznie przyjął pomysł o wakacjach na starej TDMie , myślę,
że po prostu bał się o nasze bezpieczeństwo wszak to jego
pierwszy sezon, ale pojechaliśmy i do Grecji i do Chorwacji,
objeżdżając przy tym połowę Europy.
Wracając z Grecji
spotkaliśmy już w Polsce parę motocyklistów, jakże
sympatycznych, którzy tego samego dnia wracali z podróży po
Rumunii. Opowieści nie było końca jednak zmęczenie dało w kość,
więc zakończyliśmy nasze wywody i poszliśmy odpocząć.
Zasypiając uświadomiłam sobie,że w sumie i ja mogłabym zostać
niezależną bikerką, a nie takim tam sobie dyndającym z tyłu
plecaczkiem, od którego nic nie zależy. Rano pomysł wydał mi się
dość surrealistyczny, wszak długo walczyłam o to , żeby zdobyć
prawo jazdy na kategorie B, a na motocykl? Pomyślałam, że to
śmieszne, że nie dam rady.
Minął rok, moja
przyjaciółka dostała w prezencie kurs prawa jazdy na motocykl i to
było to, to był ten moment , w którym ożyły wszystkie moje
ukryte pod gruba skorupą marzenia i plany. Razem ukończyłyśmy
kurs i we wrześniu zdałyśmy egzamin - świat stanął przede mną
otworem. Brakowało tylko pojazdu, który dzielnie wyszukał mój
fantastyczny mąż. Trzeba było jeszcze przeczekać zimę.
Nie było to łatwe
zadanie, gdyż w moim „chorym” umyśle już widziałam jak
przemierzam niezliczone zakręty europejskich dróg. Spieszyło mi
się, by spełnić długo oczekiwane marzenie o wolnym podróżowaniu,
odkrywaniu świata i ludzi w nim żyjących, o najcudowniejszych
zakątkach bez grama turystów , ale także i tych zasypanych rzeszą
ludzi, którzy stoją godzinami w kolejkach do wejścia znanego
muzeum cykając przy tym miliony fotek.
Cały rok odkładaliśmy
pieniądze, dwa motocykle, przeglądy , części , paliwo , jedzenie
i nocleg – trochę dużo jak na pensję nauczycielki i serwisanta z
uwiązanym u tyłka kredytem mieszkaniowym w okrutnej, obcej walucie.
Nie zrażało nas to, przecież rok wcześniej też podróżowaliśmy
żywiąc się chlebem z ketchupem, ponieważ chodziło o to by móc
jak najwięcej zobaczyć, poczuć śródziemnomorski upał, zakochać
się w zapachu wody roztrzaskującej o klify czy nadchodzącej
wkrótce burzy. Motocykl jest na tyle pięknym środkiem transportu,
że poczujesz i zobaczysz wszystko co cię otacza. Stajesz się
jednością, niestety czasem również z tym co chłop wywala na
pole. :)
Każdy kto chociaż raz
oddał się tej dwukołowej, metalowej maszynie wie, że zwiąże z
nią swoje życie i chociaż brzmi to patetycznie to rzeczywiście
tak jest.
Nadchodziły wakacje-
ukochane , upragnione. Razem z mężem przestępując z nóżki na
nóżkę nie mogliśmy się doczekać, aż wskoczymy na naszą Tedzie
i Trampka i pognamy przed siebie.
Ależ to się czyta ... :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna lektura :-)
OdpowiedzUsuńno no no
OdpowiedzUsuńivan odkrywa w sobie nowe talenty
bardzo ładnie