Wierzcie lub
nie, ale opatrzność czuwała nad nami w każdej chwili tej wyprawy.
Zawsze mieliśmy co jeść, gdzie spać, wspaniałych ludzi dokoła i
serwisy w pobliżu. Modlitwy zmawiane w najtrudniejszych chwilach
tego wyjazdu przez nas i naszych bliskich niewątpliwie zostały
wysłuchane. Nic nie dzieje się z przypadku. Po rozmowie z Dorotką
okazało się, że nie odebraliby od nas telefonu z prośbą o pomoc,
gdyby nie fakt, że na chwilę, tuż przed wyjazdem na motocyklowe
wojaże, zatrzymał ich sąsiad, który dość dziwnie z nimi
rozmawiał, zupełnie nie wiadomo o czym. Czyżby Anioł Stróż?
Dziękuję
przede wszystkim Panu Bogu, że szczęśliwie przeprowadził nas
przez podróż życia, pełną nieplanowanych zwrotów akcji.
Dziękuję
mojemu kochanemu Mężowi, który jest nie tylko wspaniałym
towarzyszem podróży, ale też największą miłością mojego
życia. Moim ogromnym wsparciem w każdej chwili. Dzięki niemu
mogliście przeczytać opis naszych przygód, gdyż to on
zainspirował i zachęcał mnie do napisania i upublicznienia tej
historii.
Dziękujemy
Dorotce, która w ferworze walki o sprowadzenie nas do kraju biegała
od kantorów do sklepów, załatwiając wszelkie formalności.
Dziękujemy
Bartkowi, który wyratował nas z opresji i przyjechał po nas 1222
kilometry w aucie bez klimatyzacji w potwornym upale.
Nie bez
powodu mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie.
Dziękujemy
wszystkim, którzy wspierali nas w drodze modlitwą, życzliwym
słowem i dobrymi uczynkami.
Dziękuję
również Wam, drodzy czytelnicy, że dotrwaliście do końca
opowiadania. Mam nadzieję, że już niedługo, również będziecie
mogli przeczytać o kolejnej realizacji naszych motocyklowych marzeń,
a może i Wy odważycie się spróbować swoich sił, w spełnianiu
Waszych pragnień?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz