Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 7 września 2017

Deszczem w oko - Skandynawia - 9






Kierowaliśmy się na słynną drogę troli, a właściwie zgodnie z tłumaczeniem nie drogę, a drabinę. Sunęliśmy wzdłuż krajowej 13stki, która zapewniała fenomenalne widoki. Co chwilę wjeżdżaliśmy pod górę i z niej, zza każdego zakrętu witało nas olśniewające przedstawienie natury. Miasteczka położone w dolinkach otoczone bezpieczną pierzyną wody, zieleni i pokrytych gruba warstwą bielusieńkiego śniegu gór. Całokształt zamykał wszechobecny fioletowy kwiatek, zgrabnie falujący na delikatnym wietrze.

W Oddzie zaopatrzyliśmy się w produkty spożywcze.  Rema 1000, a w niej podróżujący po Norwegii  Polacy i dyskusje, co jest tańsze. Porozmawialiśmy chwilę i każdy ruszył w swoją stronę. 
Mieliśmy ochotę na porządny kawał soczystego mięcha, ale trzy smętne kawałki wołowiny za około sto złotych szybko oddaliły tę chęć. Skończyło się na jakiejś mielonce a la medaliony. Chleb, woda i lecimy dalej.

 Jeszcze wtedy nie wiedząc, przejeżdżaliśmy również przez najdłuższy tunel drogowy świata, liczący niemal 25 kilometrów. Był jedynym, w którym czułam się dobrze, w innych szczególnie tych nieoświetlonych szalał mi błędnik i miałam problemy z utrzymaniem równowagi. W tym królowały niebieskie światła, bardzo dobra wentylacja, było wysoko i szeroko. Takimi mogę jeździć. I oto szok ... gigantyczne rondo. Widzieliśmy kiedyś w TV takie cuda, ale nie przyszło nam do głowy, że kiedyś sami będziemy sobie skręcać w lewo  na takim oto skrzyżowaniu wewnątrz skał. 

Ponieważ dzień był cudowny i nie spadła nawet kropla deszczu ustaliliśmy, że najwyższy czas skorzystać z prawa Allemannsretten. Skoro człowiek jest częścią natury, może w dowolnym miejscu rozbić swój namiot. W zasadzie jedynym obostrzeniem jest zostawienie po sobie porządku. 
Okazuje się, że znalezienie równego, trawiastego, zacisznego miejsca na obozowisko jest trudniejsze niż sądziliśmy. Choć mogliśmy jeszcze pojechać dalej natrafiła się nie lada gratka. Przy jednym z tuneli, znajdowała się dość duża skarpa z drogą dojazdową, obok której już ktoś się rozstawił.  No, to będą mieli sąsiadów. Chwilę po nas dojechała jeszcze parka Norwegów.

Po kolacyjce ze żwirem, (gdyż niefortunnie część pożywienia upadła na glebę) zapragnęliśmy zimnego piwa. Nie stać nas było na takie luksusy, ale zaraz ... obok grupa młodych Niemców z samochodem wypchanym po dach jedzeniem. Odkupiliśmy po normalnej, europejskiej cenie dwa browarki. Smakowały nadzwyczaj wybornie. Napawaliśmy nasze oczy krajobrazem, aż do zimnego zachodu słońca. Ależ to był piękny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz